Tego nikt się nie spodziewał. Ani ja z Marcinem, jak o godzinie dziewiątej podjechaliśmy pod piękny obiekt Centrum Pozarządowych Organizacji Sportowych w Poznaniu (siedzibę WZBS), ani uczestnicy turnieju.
Pomimo (wydaje się) zakontraktowania obiektu. Zamknięty na cztery spusty. Dzwonimy do Prezesa WZBS, do skarbnika … na razie w eterze cisza …. „Co powiedzą koledzy”? myślę, co gorsza co o nas pomyślą.?
Wreszcie odbierają, godzina 9:25, turniej o 10. Zaczyna się wyścig z czasem, aby pojechać na druga stronę miasta i wrócić. Nie m co tam rozmyślać, dlaczego obiekt jest zamknięty. Przyjeżdżamy punktualnie o godzinie dziesiątej. Gracze chcą grać! Otwieramy ogromny budynek, a tu czeka nas kolejny dramat. Drzwi do auli są zamknięte na amen. Turniej się nie odbędzie?
Nie takie numery ze mną Brunner, mamy w ekipie ślusarzy i stolarzy, a wygląda to tak !!
Przyznacie nie wygląda dobrze 34 osoby stoją, a właściwie okupują biuro miejscowego WZBS, a my patrzymy. Drzwi, czy my? Ale jest dobrze. My !!!
Sala jest zdobyta !
Przed genezą turnieju jedno rozdanie (numer 1):
Z Marcinem (Woźniakiem) mamy też (pozwolę sobie tak, to napisać, zresztą Marcin z pewnością uzupełni tę relację) taką idę fiks. Chcemy, aby coraz więcej ludzi grało w brydża. Marcinowi udało się pozyskać wielu nowych graczy, szczególnie w segmencie 60+. Stąd w naszym turnieju dwa okazałe puchary zostały przeznaczone dla par do 5WK, dla nich to z pewnością frajda i wyróżnienie, dla arcymistrza byłby to (tak myślę) następny puchar do piwnicy …
Tym samym puchary w tym roku poszły w ręce: Barbara Prauzińska i Justyna Łaniewska. Basia, to nestorka, organizatorka zlotów graczy z „Kurnika”, wprawdzie John Catlow i Małgorzata Augustyn chyba byli wyżej, ale z pewnością nie mają nic przeciwko temu, że puchar przypadł Basi …
Zgłodniałem, a Wy?
Tak wygląda biuro WZBS przerobione na stołówkę. Problemy techniczne z wejściem do sali nie dały nam czasu na „Wersal”. Za to wszyscy pomagali szykować kanapki, rozkładać, a co ważniejsze sprzątać. Impreza była huczna, ale wierzcie mi wszystko posprzątane. Koledzy wynosili śmieci, zmywali naczynia. Z tymi ludźmi, dla nich chce się po prostu robić takie turnieje. Dziękuję !
I znów ciekawa sekwencja, gdzie coś nie poszło jak po sznurku…
N pasuje, E również i pada otwarcie 2 Precision. Spokojne 2 od N, pas, pas i raptem kontra od W. Co ona znaczy? Czasy gdy takie kontry dane były z traping pasem mineły. Partner ma piki i kara i solidną kartę z krótkością kier (stąd nie skontrował od razu, bo to by znaczyło fity w kolorach starszych). Na tej podstawie mówimy 3. Oczywiście może być tak, że 2 ktoś przegra (wist w singlowego króla zabity asem, pik, teraz partner gra trefla wyrzucamy piki, pika przebijamy, gramy króla karo, a rozgrywający nie trafia singlowego króla partnera), ale z pewnością lepiej próbować swojej gry, którą nie tak łatwo (jak widać w diagramie) obłożyć.
Po przerwie na lunch, był czas na benefis… tego się nie da opisać. Było wzruszenie, łza w oku sami zobaczcie…
Licytuj, nie zawsze znaczy wistuj!
Zobaczcie takie oto niewinne rozdanie.
W otwiera 1, ktr, 2 i teraz S nie ma urodziwej karty, ale to turniej na maksy, partner ma najczęściej na kontrę wywoławczą cztery piki, więcej licytuje, to co chce wygrać, czyli 2. Niestety W licytuje 3 i N staje przed wyborem wistu. Założenie, że partner ma figury pik jest błędne. Może mieć każde inne. To wist treflowy daje najwięcej szans by nie stracić lewy (tak, często w turnieju na maksy chodzi nie tyle o to, aby zyskać, co aby nie stracić lewy. Nadróbki są tu często kluczowe).
A na koniec sweet focia ….
I moja propozycja na przyszłość, spodobała mi się nasza biesiada. Pomyślcie, czy nie warto, abyśmy czasami w piątki organizowali „Biesiady Brydżowe”. Zagramy turniej, przygotujemy poczęstunek, może ktoś potrafi przygotować ciekawe dania, ciekawe wypieki. „Piłka po Waszej stronie”, jak mówi piłkarskie powiedzenie.